niedziela, 9 czerwca 2019

Czas na opis figurki...

Mojo Fun - wałach rasy Shire (387290)



Mojo fun horse
Mojo fun - Shire Gelding (387290)

Witam :) W tym poście przedstawiam Wam opis kolejnej figurki w skali LB czyli 1:24.
A jest nią wałach rasy Shire - firmy Mojo Fun, znanej też pod nazwą Animal Planet.


Mojo fun konie

Konik został ukazany w pozie wystawowej bądź odświętnej. Ma ozdobne wstążki w grzywie i przycięty ogon - jest to stary zwyczaj zwany kurtyzowaniem, wywodzący się z tradycji zaprzęgów, gdzie długie ogony uważano za niepraktyczne i mało efektowne, wobec czego je skracano (często obcinano je wraz z kością - obecnie jest to zabronione, choć nie we wszystkich krajach, np. Francja nie ma nic przeciwko takim praktykom).


Znawcy rasy uważali bowiem, że tylko krótko przycięte ogony podkreślają budowę konia, a wplatane w grzywę wstążki, dodatkowo wzmacniają ten efekt i sprawiają, że szyja wydaje się bardziej okazała. Na szczęście w dzisiejszych czasach moda ta odchodzi w zapomnienie i choć wstążki nadal są mile widziane, to jednak ogony coraz częściej widuje się już tylko zaplecione i podwiązane.

Patrząc jednak na bohatera postu, nie sposób przyznać, że z tak przyciętym ogonem prezentuje się wyjątkowo elegancko.
Kontynuując opis, figurka dość realistycznie odzwierciedla budowę i specyfikę rasy.

Szajry choć należą do koni zimnokrwistych, to przez swoje długie kończyny zakończone jedwabistymi pęcinami, dość krótkie grzbiety oraz wysoko osadzone szyje i smukłe głowy, wyglądają bardziej dostojnie niż większość pozostałych ras tego typu. Mimo swych imponujących rozmiarów i wagi dochodzącej do 1200 kilogramów, są jednocześnie bardzo harmonijnie zbudowane i naprawdę trudno odmówić im wdzięku. I to mi się właśnie w nich podoba najbardziej - ta okazałość połączona z niezwykłą elegancją.
Dlatego też zdecydowałam się na model Mojo Fun, gdyż (moim zdaniem) ze wszystkich figurek LB w pozie stojącej, najlepiej oddaje piękno i charakter rasy.
Pomijając ogólną prezencję, konik został wyrzeźbiony bardzo starannie.


Ma zmarszczki na karku i szyi, wąską i lekko garbonosą głowę (jak przystało na rasowego szajra), szeroką pierś, dopracowane włosie na pęcinach, a także strzałki kopytowe. Nie ma za to kasztanów... Poza tym budowa nóg od frontu nie prezentuje się zbyt poprawnie, zaś kopyta są przesadnie wysunięte do przodu - i to jest chyba najpoważniejsza wada modelu (u prawdziwych szajrów choć kopyta są duże i płaskie, to praktycznie nie widać ich spod bujnych szczotek pęcinowych).

Inną sprawą jest malowanie... tu firma niezbyt się postarała, ale tylko jeśli chodzi o szczegóły. Jak widać, wałach prezentuje maść ciemno-gniadą z pokaźnymi odmianami na nogach i głowie.
Istotnie rasowe szajry (zwykle gniade lub kare) bardzo często posiadają efektowne odmiany na nogach, które nierzadko sięgają brzucha (nie mogą jednak zachodzić na kłodę). Niestety w przypadku naszej figurki - odmiany na nogach niespecjalnie zachwycają, a kolor kopyt wręcz irytuje...
Ciekawe czy ta tendencja producentów końskich figurek do malowania ciemnych kopyt na jasnych nogach kiedyś straci rację bytu :/
Z kolei oczy, to po prostu czarne punkty... Za to miłe wrażenie zrobiła na mnie sama maść. Mimo, że jest dość jednolita i trudno dopatrzeć się w niej jakiegokolwiek cieniowania - to jednak jest przy tym bardzo charakterystyczna, a jej barwa przypomina mi dojrzałe, mieniące się w słońcu kasztany.
Efekt ten dodatkowo podkreślają ładnie wyrzeźbione wstążki w grzywie, pomalowane białą i bordową farbą. Niestety u mojego konika ten szczegół nie został potraktowany zbyt starannie, choć poszczególne egzemplarze zapewne różnią się od siebie pod tym względem.

Mojo fun shire

Na szczęście niedociągnięcia w malowaniu niweluje staranna rzeźba konia, która sprawia np. że cieniowanie nie jest specjalnie potrzebne. Poza tym wysoko uniesiona, skierowana w bok głowa, a także zwrócone do wewnątrz ucho sprawiają, że wałach wygląda całkiem sympatycznie :)
Myślę, że jeśli chodzi o całokształt, to naprawdę warto mieć go w swojej kolekcji, bo nawet jeśli nie spodoba Wam się oryginalne malowanie, to zawsze można go przemalować.
A widzę w nim spory potencjał - z powodzeniem można go przerobić nie tylko na customa, ale i drastica.

Z tego też względu sama postanowiłam trochę poprawić wygląd figurki.
Przede wszystkim przemalowałam kopyta, a także poprawiłam wszystkie odmiany oraz oczy i wstążki w grzywie (u ciemno umaszczonych koni wolę jasne i kontrastowe kolory dodatków). I dopiero wówczas moim oczom ukazał się naprawdę piękny, wręcz wymarzony Shire, maści ciemno-gniady sabino.
Nie bez przyczyny otrzymał imię Grand :

Mojo fun shire

By dodatkowo podkreślić jego urodę, zrobiłam mu kantar - kolorystycznie uzupełniający się z wstążkami.


Kantar jak na tą skalę ma sporo szczegółów... Między innymi sprzączkę do regulacji, a także paski stabilizujące część nachrapnikową. Do tego granatowe podszycia, a także pasek żuchwowy, mocowany do podgardla.


I jak Wam się podoba w takim wydaniu? :)


Na koniec prezentuję jeszcze 2 zdjęcia porównawcze:

Tu z ogierem fryzyjskim firmy Safari Ltd. (158805):


Choć z natury fryzy są bardzo imponujące i nie należą do najmniejszych "ziemniaków", to mimo to są sporo niższe od szajrów...
Myślę więc, że zestawienie tych dwóch figurek jeszcze nie najgorzej to obrazuje. Póki co żałuję, że nie udało mi się upolować fryza Mojo, gdyż bardzo mi się podoba, a ciekawa jestem jak wypadłby w porównaniu z moim Grandem... choć kto wie, może kiedyś...

A tu z  kolei z wycofanym ogierem Tennessee Walker (13631) firmy Schleich:


Mimo, że w rzeczywistości Shire powinien być sporo wyższy, to jednak jako figurka w skali 1:24 jest dość mały - w kłębie przewyższa TWH zaledwie o centymetr.

Na koniec jeszcze zdjęcie porównawcze z ogierem Tinker Collecty:


Jak widać ten drugi jest masywniejszy i nieco wyższy od szajra... choć znów powinno być na odwrót.

 No cóż... wygląda na to, że każda firma produkująca figurki nieco inaczej podchodzi do tematu skalowania.
Hmm... może niepotrzebnie się czepiam, ale jednak trochę to irytuje, gdy koń tak potężny i wysoki jak Shire, niknie na tle innych figurek podobnej skali :/




Tymczasem to wszystko na dziś, pozdrawiam serdecznie :) Pa! 



6 komentarzy:

  1. Jestem tu pierwszy raz i przyznam, bardzo mi się spodobało :) Co do modelu, czy tylko mi on przypomina wałacha clydesdale Schleich? W wydaniu drugim chyba ładniejszy :D
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie:

    stajniaapanama.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam :) Cieszę się, że blog się spodobał, to bardzo miłe :) Co do modelu Schleich... fakt są pewne podobieństwa, aczkolwiek reprezentuje on podobną rasę. Mimo to, między obiema figurkami (tak jak u ich żywych odpowiedników) widać też sporo różnic. Jeśli chodzi o urodę modeli, to jest to rzecz gustu. Każdy wybiera to, co najlepiej mu odpowiada. Ja akurat wolę szajerka Mojo, głównie z powodu rzeźby i pięknej maści. Pozdrawiam również :)
      Ps. Z pewnością będę zaglądać na Twojego bloga :)

      Usuń
  2. Szczerze mówiąc to ta figurka nigdy jakoś bardzo mi się nie podobała :P. Jednak po obejrzeniu fotek Twojego przerobionego egzemplarza chętnie go "zaadoptuje" z myślą o przemalowaniu :).
    Pozdrawiam i wolnej chwili zapraszam do mnie ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że udało mi się przekonać kogoś do tej figurki i uświadomić tym samym, że drzemie w niej potencjał ;) Pozdrawiam również i obiecuję skorzystać z zaproszenia :)

      Usuń
  3. Zawsze chciałam go mieć. Miło w końcu zobaczyć zdjęcia tego pana na żywo, fotografie modeli innych niż Schleich, czy Collecta ciężko znaleźć w sieci, a tutaj taka niespodzianka! Pozostaje mi jedynie podziękować za ten post i życzyć weny na następnie wpisy.
    Pozdrawiam Blue

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję, jeśli udało Ci się przebrnąć post do tego miejsca ;) Każdy konstruktywny komentarz jest mile widziany :)