wtorek, 10 grudnia 2019

Czas na kolejny zestaw...

Tym razem od firmy Breyer Traditional,

z serii Let's Go Riding - czyli koń i jeździec w wydaniu klasycznym :)


Breyer Zestaw Koń i jeździec w stylu angielskim
Breyer Traditional - Let's Go Riding - English (1787)

Witam ponownie! Dziś wreszcie prezentuję dawno obiecany opis zestawu Breyer Traditional (czyli w skali 1:9) z serii: Koń i jeździec.
Zestaw ten - o nr. katalogowym: 1787, został wypuszczony na rynek w zeszłym roku. Ja swój nabyłam niedługo po tym jak ukazał się w polskich sklepach.
Wciąż jestem pod jego urokiem i choć od początku nosiłam się z zamiarem przedstawienia go na blogu, to jednak ciągle coś stawało na przeszkodzie.
Właściwie, to pierwotnie przedmiotem opisu miał być sam koń, no ale skoro przyjechał do mnie w zestawie, to ostatecznie stwierdziłam, że zasługuje na kompleksową prezentację. Niestety nie wiem czy już ktoś wcześniej nie opisał go na innych blogach, no ale skoro sama obiecałam, to wypadałoby dotrzymać słowa.
Zacznę od tego, że od dawna marzył mi się jakiś jeździec dla moich koników i gdy rok temu zobaczyłam pierwsze zdjęcia katalogowe omawianego zestawu, stwierdziłam, że właśnie takiej pary potrzebuję! 
I choć nie jest to może najlepszy wybór z tej serii (ale jak wiadomo ideałów nie ma), to mimo wszystko zasługuje na uwagę.
Także postaram się możliwie jak najlepiej Wam go zaprezentować i tym samym uzasadnić swój wybór (spokojnie o wadach też wspomnę ;p ). Serdecznie zapraszam do lektury!

No to zaczynamy... a więc tak:
Pierwsze co przyciągnęło mnie do tego zestawu, to kolory... Uwielbiam "malowane konie" - czyli wszelkiej maści srokacze, taranty, deresze, itp. Lubię też barwę zieloną, zwłaszcza gdy zestawimy ją z bielą i brązem.
No i od dawna marzył mi się koń na tym moldzie, szczególnie odkąd trafiłam na post pani Doroty z bloga: Fascynacje Dorotheah, w którym opisuje słynnego hanowerskiego ogiera dresażowego o wdzięcznym  imieniu Flim Flam [ klik ].
Pani Dorota, podobnie jak ja, dostrzegła w tym moldzie wiele piękna - mimo ogólnej niechęci kolekcjonerów do specyficznego stylu rzeźby.
Tak, ten model na pewno nie jest dla każdego... zdaję sobie z tego sprawę. Zwłaszcza, że jest to dość stary mold i w porównaniu do dzisiejszych Breyerów wydaje się zbyt mało wyrazisty...
Jednak uważam, że ma w sobie "to coś" i dodatkowo w tym malowaniu ogromnie zyskuje na odbiorze.
A jego poza... no cóż, trudno o bardziej harmonijną sylwetkę w galopie u współczesnych figurek... nawet jeśli mają bardziej dopracowaną rzeźbę. Co by o nim nie pisać, mnie ten koń (mimo wielu niedoskonałości) po prostu zachwycił i tyle.

Breyer Let's Go Riding koń i jeździec klasyczny

Spodobała mi się też jego amazonka, której ubranko pięknie komponuje się z maścią ogiera :) Ok to tyle wstępu... czas przejść do bardziej konkretnego opisu ;)


Mold konia, to portret mistrzowskiego, holenderskiego ogiera gorącokrwistego (KWPN) o imieniu Roemer (o numerze 465), wyrzeźbiony przez panią Jeanne Mellin Herrick i oddany do produkcji w 1990 roku.
Breyer wyprodukował całkiem sporo modeli na tym moldzie, ale osobiście uważam, że w tej maści najlepiej mu do pyska.


Bohater naszego posta - któremu nadałam imię Parys -  jest maści kasztanowato-srokatej z wzorem tobiano - czyli jednym z najpowszechniejszych - tak w Polsce jak i na świecie. Jest to 100 % ogier ;)
Koń ma bardzo jasno zaznaczone kopyta i rozjaśnione włosie ogona. Grzywa zapleciona jest w koreczki i w miejscu, gdzie przecinają ją białe znaczenia ma tą samą barwę.


Rzeźba konia ukazuje go w trakcie galopu zebranego, z pięknie ustawioną głową oraz bardzo dobrze podstawionym zadem. Cała sylwetka jest pełna harmonii, rozluźniona i naprawdę cieszy oko. Mimo, że model ma niewiele detali (żadnych kasztanów, strzałek ani żyłek), to jednak zachwyca samą swą pozą, umaszczeniem (no chyba, że ktoś nie lubi srokaczy) oraz sympatyczną w wyrazie głową :) 

Breyer Traditional - Let's Go Riding - English

W odróżnieniu od wielu innych modeli na tym moldzie, Parys ma zaznaczone białka w oczach, dzięki czemu zyskuje żywsze spojrzenie ;) Ma też piękną odmianę w postaci przerywanej strzałki, z delikatnie zaznaczonym jasnoróżowym odcieniem na chrapach. Mimo dość mało symetrycznej i grudkowatej rzeźby głowy, wygląda całkiem dostojnie na półce :)


Tu zbliżenie z kantarkiem, który prezentowałam w jednych z starszych postów: 


Z największych wad modelu mogłabym wymienić kopyta, pomijając ich słabo zaznaczoną barwę, to ich kształt również pozostawia wiele do życzenia :/ Myślę, że w przyszłości postaram się tchnąć w nie więcej realizmu... bo bardzo mnie irytuje ich obecny wygląd. Na szczęście ogier stoi u mnie na samym szczycie 2 metrowego regału, więc póki co prawie ich nie widać ;p


 Parys przyjechał do mnie w typowym Breyerowym, klasycznym rzędzie. Składa się on z 3 części: siodła, ogłowia i czapraka (w sumie to taki bardziej baranek). Siodło jest zapinane na rzep. Siedzisko, poduszki kolanowe i puśliska są koloru brązowego, a reszta jest jaśniejsza, coś jakby "kawa z mlekiem", mówiąc najprościej. Niestety strzemion nie można regulować. Czaprak jest koloru białego i wycięty na kształt siodła. Ogłowie jest z nachrapnikiem i regulacją na pasku policzkowym, ot typowy Breyerowy wyrób.
Ja postanowiłam nieco poprawić jego wygląd i dorobiłam regulowane podgardle oraz naczółek. A już w niedalekiej przyszłości (mam nadzieję) zaprezentuję Wam też troszkę bardziej skomplikowane siodła, zrobione przeze mnie od podstaw na konie w skali 1:9 oraz 1:6 ;)
Ok... było o koniu, rzędzie... no to teraz czas na amazonkę :) Niestety, tu już tak pięknie nie będzie, bo nieco się zawiodłam. Ogólnie nowa generacja lalek Breyera ma więcej zalet niż wad... np. ładniej pomalowane twarze, bardziej dopasowane ubranka i lepszą budowę nóg. Moja amazonka szczególnie ujęła mnie swoim wyglądem na zdjęciach katalogowych. Bardzo spodobało mi się jej ubranko, piękne blond włosy, sympatyczna buzia oraz zgrabna sylwetka. Niestety na żywo jej proporcje nie wypadają już tak dobrze jak w katalogu. O ile sam tułów i nogi pozostają bez zarzutu, to z kolei głowa wydaje się za duża, co niestety bardzo widać na zdjęciach (zwłaszcza tak amatorskich jak moje :p ). Mówiąc szczerze, naprawdę rzeczą niesłychanie trudną było dla mnie takie usadowienie lalki na koniu, by jej proporcje na zdjęciach nie wypadły najgorzej.


Póki co mój stary wysłużony aparat cyfrowy ma gorsze parametry niż ten w komórce, więc pstrykam foty telefonem i potem obrabiam w programie. Staram się uzyskać możliwie najlepszy efekt, ale przy obecnej pogodzie i warunkach domowych, to niestety graniczy z cudem - wybaczcie :( W przyszłości zamierzam kupić lepszy sprzęt do fotografowania, a także nieco dopracować tło... tymczasem zaś korzystam z tego co mam.
Kontynuując opis, to wydaje mi się, że fajnie by było zrobić mojej amazonce bardziej realistyczny kask, bo ten firmowy do najpiękniejszych nie należy i optycznie dodatkowo powiększa głowę... a może tylko mi się tak wydaje... nie wiem :/
Ogólnie lalka oprócz kasku (a dokładnie flokowanego, ciemnobrązowego toczka z gumką), ma na sobie biało-zieloną bluzkę w długi rękaw, zielono-brązowe bryczesy oraz ciemnobrązowe, plastikowe oficerki.


Wzrostem przewyższa swojego wierzchowca i mierzy ok 21 cm. Parys "w uszach" jest od niej o centymetr niższy:


A tak moja amazonka prezentuje się u boku Winter Wonderlanda (na moldzie Totilasa) z zestawu świątecznego:


Jak widać Wonderland jest sporo wyższy.

Na koniec wrzucam jeszcze zdjęcie porównawcze Parysa z innymi modelami.
Od lewej: wycofany ogier andaluzyjski Schleich (13607), Bohater posta i Winter Wonderland:


I to by było wszystko w tym temacie. Mam nadzieję, że opis się spodobał :) Jeżeli udało mi się zmienić Wasze zdanie co do tego zestawu i samego modelu, to się bardzo cieszę.


Na pewno Parys będzie towarzyszył mi na blogu jeszcze dłuuugie lata, bo to świetny model do prezentacji wszelkich ujeżdżeniowych rzędów (i nie tylko), choć z racji swojego umaszczenia, niezbyt łatwy do fotografowania...
Mimo to, ogier wyróżnia się na półce i pięknie komponuje z resztą stada :)
Jako jego dumna właścicielka, ani trochę nie żałuję, że go kupiłam.


A co do amazonki, no cóż... ciekawa jestem jakby prezentowała się w dresażowym albo kowbojskim stylu... hmm, chyba będę musiała niebawem odkurzyć swoją poczciwą maszynę do szycia i trochę poeksperymentować w tym względzie :) A może sprawię jej koleżankę/kolegę... czas pokaże ;)

Tymczasem żegnam się z Wami...

 Może na koniec jeszcze zapowiedź następnego posta (ale to który z tych dwóch panów będzie jego bohaterem - to już niespodzianka) ;)


Pozdrawiam :) Pa!



















8 komentarzy:

  1. Przydatny opis :). Od jakiegoś czasu rozglądam się za koniem na tym moldzie. Flim Flam zwrócił moją uwagę, jednak teraz polubiłam twojego Parysa. Jest świetny!
    Pozdrawiam, Kava :).

    OdpowiedzUsuń
  2. Strasznie mi się podoba ten koń, nie wiem jak można go nie lubić ;) Ciekawy opis, a Parys naprawdę świetny!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Parys po tych wszystkich komplementach, aż się prosi o więcej sesji ;p :) Również pozdrawiam!

      Usuń
  3. Parys jest w moim ulubionym odcieniu maści kasztanowatej, do tego srokacizna... O rany, cudny. Gratuluję!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję :) Cieszę się, że się spodobał :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Parys to cudo! Nigdy nie zwóciłam większej uwagi na ten mold, a teraz zaczyna być dla mnie ,, must have" xD
    Super wpis i bardzo dokładne fotki ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te słowa, jest mi bardzo miło :) Czasem naprawdę trudno dostrzec (w wydawałoby się), bardzo niepozornym modelu coś wyjątkowego. Myślę, że poza moim Parysem, takich czekających na uznanie modeli jest cała masa... póki co ogromnie cieszy mnie fakt, że mold Roemera w tym malowaniu zyskał kilku fanów więcej ;) Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję, jeśli udało Ci się przebrnąć post do tego miejsca ;) Każdy konstruktywny komentarz jest mile widziany :)