środa, 13 września 2017

Nowy nabytek

Ot taki tam kaprys :)




Witam:) W końcu jestem i śpieszę powiadomić, że... tak, tak... zamiast opisu porządnego modelu, uległam pokusie i sprawiłam sobie kolejnego konika dla lalki Barbie xD
Ci czytelnicy, którzy przejrzeli moje zakładki wiedzą już, że mam do tego typu zabawek ogromny sentyment, ale żeby nie było... kolekcjonuję lub przerabiam tylko te modele, które marzyły mi się w dzieciństwie i nie są już przez firmę produkowane (należą do klasy vintage), także zdobycie ich nie jest wcale łatwe. A jeśli chodzi o nowy nabytek, to naprawdę strasznie długo na niego polowałam i dodam jeszcze, że konik jest dość nietypową zabawką jak na firmę Mattel...
Tak więc moja długo wyczekiwana Walking Beauty Horse wreszcie dotarła do mnie cała i zdrowa... wraz z amazonką :)


A więc tak... Zestaw ten został wypuszczony na polski rynek w 1998 roku i zastosowano w nim dość nowatorskie jak na tamte czasy rozwiązanie... a właściwie wprowadzono zastępstwo dla klasycznego silnika zasilanego bateriami, który dotąd firma montowała w tego typu produktach. Rozwiązanie to zaskoczyło nawet mnie... otóż konik - w przeciwieństwie do swoich poprzedników, nie potrzebuje już baterii do chodzenia, gdyż porusza się dzięki naszej minimalnej pomocy i żeby ruszył z kopyta, wystarczy go po prostu lekko popchnąć, przytrzymując za ogon (stąd taka, a nie inna konstrukcja) :) Jakby tego było mało, szyja klaczy wykonana jest z gumy i w zależności od tego jak ją zegniemy, to usłyszymy dwa różne dźwięki: rżenia albo cmoknięcia (szkoda, że nie parskania zamiast tego drugiego). I tylko dla tej funkcji przewidziano zastosowanie baterii.
To czyni oczywiście zabawkę jeszcze atrakcyjniejszą... głównie w oczach dzieci... i jak widać także dorosłych - ze źrebięcą duszą xD

W upolowanym przeze mnie zestawie znajdowały się:

- lalka Barbie (ubrana w aksamitny żakiet, białe bryczesy oraz czarne buty jeździeckie - tzw. oficerki i toczek)
- "klacz" Beauty ("wzorowana" na rasie arabskiej), maści jasno-kasztanowatej, z mlecznym pyskiem, białymi skarpetkami i konopiastą grzywą oraz ogonem)
- oraz ciemnobrązowe siodło wraz z ogłowiem w tym samym kolorze, bordowo-biały czaprak ze złotymi lamówkami, a także szczotka do czesania i skrzynka z akcesoriami do czyszczenia, takimi jak: gąbka, szczotka do sierści, maszynka do strzyżenia, rękawica do masażu i odżywka/nabłyszczacz w sprayu


Ponadto do zestawu była dołączona instrukcja i książeczka z ofertą pozostałych koni, lalek i innych zwierzątek (wraz z akcesoriami) :


Póki co poprzestanę na klaczy i amazonce... które o dziwo, mimo tylu godzin podróży, niechętnie dały się wyprosić z pudełka ;p W końcu jednak przekonałam je do wyjścia, ale zajęło mi to trochę czasu xD A tak na poważnie, producent wyjątkowo troskliwie zadbał o bezpieczeństwo zabawek - drucików, nitek i taśm mocujących było naprawdę sporo ;/ Po rozplątaniu wszystkich mocowań, okazało się, że nogi konia trochę przez nie ucierpiały - na szczęście wystarczy odrobina białej farby, by to naprawić.
Niestety (co jest znamienne dla tej firmy), lalka w porównaniu do konia jest odrobinę za duża. Nic w tym dziwnego - różni się skalą, gdyż o ile dziecku łatwo jest utrzymać w rękach Barbie w skali 1:6, to jednak zabawa koniem tej samej wielkości byłaby już nie lada wyzwaniem.



Także mimo, że konie arabskie nie są z natury wysokie, to jednak w świecie Barbie wielkością bardziej przypominają kuce :/ Na szczęście Beauty to silna klacz i wożenie swojej amazonki to dla niej żaden problem ;p A skoro już jesteśmy przy temacie wożenia... szkoda, że mimo swojej osobliwej funkcji, konik nie zgina nóg także w stawach, co czyniłoby jego chód bardziej realnym. No ale cóż... inaczej chyba system zastosowany w tej zabawce po prostu by się nie sprawdził... choć kto wie, może kiedyś i takie cuda pojawią się w sklepach. Zresztą trudno mówić o realiźmie jeśli chodzi o produkty firmy Mattel, które są dedykowane głównie dla najmłodszych (oczywiście nie wszystkie).



Na koniec mała sesja w lesie :) Mam tylko nadzieję, że wybaczycie mi jakość zdjęć... są dość nieostre i prześwietlone, co akurat w tym wypadku trochę zadziałało na korzyść koników (myślę, że nie widać tak różnicy między włosami grzywy Beauty a jej plastikowym ogonem), póki co nie stać mnie jeszcze na profesjonalny sprzęt i brakuje czasu na stworzenie odpowiedniego tła do fotografowania w warunkach domowych - ale wciąż nad tym pracuję... także cierpliwości ;)



Podsumowując, jestem bardzo zadowolona z tego zestawu.
Myślę, że pozostanie w mojej kolekcji w niezmienionej, oryginalnej formie, by za kilkanaście lat zmienić się w prawdziwy rarytas kolekcjonerski...
Choć może nie wybiegajmy aż tak daleko w przód... bo kto wie co za kilka lat strzeli mi do głowy ;p
Być może postanowię całkiem go przerobić i przemalować :/ 

Tymczasem to tyle na dziś... do następnego posta!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję, jeśli udało Ci się przebrnąć post do tego miejsca ;) Każdy konstruktywny komentarz jest mile widziany :)