czwartek, 25 lutego 2021

Breyer Traditional - Salpicado

 Czyli model reprezentujący argentyńską rasę Criollo




Witam! Wreszcie jestem... i mam nadzieję, że wybaczycie mi tak długą ciszę :(
O przyczynach swojej nieobecności chyba pisać nie muszę, gdyż już wielokrotnie wspominałam o tym w poprzednich postach. Zdradzę tylko, że ostatnie miesiące były dla mnie wyjątkowo ciężkie... więc bardzo liczę na Waszą wyrozumiałość.

A tymczasem przedstawiam Wam najnowszy wpis, a w nim opis modelu mało popularnej w naszym kraju rasy, jaką jest argentyński Criollo. Te nieduże wytrzymałe konie, znane są ze swojej odporności, długowieczności oraz niezwykłej inteligencji i przywiązania do człowieka. Ale o tym jak i o wielu innych ciekawostkach, a także dlaczego zdecydowałam się właśnie na ten model, przeczytacie w dalszej części posta. Zatem zapraszam do lektury! ;)


Salpicado o którym mowa, powstał na moldzie Breyer Ranch Horse (zwanym też Cody lub American Ranch Horse, autorstwa Carol M. Herden) i został wyprodukowany w 2005 roku w dwóch limitowanych wersjach: standardowej (o numerze 1253) i glossy (1253G).
Pierwsza liczyła sobie 7500 egzemplarzy i była sprzedawana wraz z kantarem (swoją drogą kantar może nie jest jakoś szczegółowo wykonany, ale ma wszystko to, czego tylko kolekcjoner potrzebuje, czyli regulację i kółko do którego można przypiąć uwiąz).


Drugą wersję modelu można było zdobyć wyłącznie jako nagrodę Life Show podczas Breyer Fest i nie liczyła więcej jak 10 sztuk.
Obie zaś przedstawiają wałacha Argentine Criollo (argentyński Criollo) w maści Dun Sabino (to znaczy bułany ze wzorem sabino).

Breyer Salpicado

Sama historia powstania rasy jest dość ciekawa i bardzo burzliwa... właściwie stanowiłaby materiał na osobny temat. Dlatego dziś skupię się jedynie na krótkiej charakterystyce tych koni i opisie modelu.
Criollo cechuje się dość muskularną, choć jednocześnie elegancką i harmonijną sylwetką. Wyróżnia się kilka typów budowy. W zależności od kraju w którym są hodowane, nieznacznie różnią się od siebie pokrojem. W każdym z nich widać jednak mniejszy lub większy wpływ iberyjskich przodków.
Typ argentyński - Caballo Criollo Argentino (zwany też argentyńskim koniem kreolskim) jest niezwykle wytrzymały, szybki, zwinny i inteligentny. To narodowy i ukochany koń Argentyńczyków, gdzie nazywany jest " Królem Pampasów". Jest bezkonkurencyjnym wierzchowcem prawdziwego Gaucho czyli argentyńskiego kowboja. Ceniony zarówno za jazdę rekreacyjną jak i podczas codziennych prac na ranczu.
Niezrównany zaś podczas wyczerpujących, słynnych dla tego regionu - 14 dniowych rajdów, liczących łącznie 465 mil (748,185 km)!
Ciekawostką jest to, że stanowią one jednocześnie ważną próbą dzielności dla ogierów, których selekcja jest wyjątkowo rygorystyczna i tylko najlepsze z nich mają szansę na użycie w hodowli.
Powszechnie uważa się, że Criollo to najdoskonalszy wybór dla miłośników rajdów długodystansowych i w tej dyscyplinie są nawet lepsze od arabów.
Większość Criollo z powodzeniem nadaje się też do wszelkich konkurencji z bydłem, ze względu na  wybitnie wykształcony tzw. "krowi zmysł".

Breyer Salpicado

O tym dlaczego właśnie ten model wybrałam napiszę w dalszej części posta, a tymczasem skupię się ogólnie na jego zaletach i wadach:

Model został bardzo starannie wykonany. Nie znajdziemy na nim zbyt wielu niedolewek, niedoszlifowanych partii czy wystających szwów... wręcz przeciwnie - jest idealnie "gładki" w dotyku.
Jego poza jest dość nietypowa. Mi osobiście kojarzy się z próbą utrzymania przez konia równowagi, w momencie wiązania przez ranczera szamoczącego się byka do rożka siodła (horn'a) - np. podczas konkurencji z bydłem.


Wałach ma subtelnie wyrzeźbione mięśnie, które zdradzają napięcie i jednoczesne skupienie na powierzonym mu zadaniu. Na uwagę zasługuje szyja, która w przeciwieństwie do popularnych ras westernowych, jest wyżej osadzona i ma bardziej rozbudowany grzebień szyjny. Co ciekawe, szyja nabiera stosownej muskulatury wraz ze stopniem wytrenowania konia. Można powiedzieć, że u Salpicado jest dopiero na wczesnym etapie tego procesu.
Bardzo podoba mi się też kształt głowy, która u rasowego Criollo powinna być szeroka i dość krótka, o prostym profilu i wyrazistych oczach. Jeszcze bardziej cieszy mnie sama mimika pyska. Jedno ucho wyraźnie słucha poleceń jeźdźca, drugie czujnie "lustruje" otoczenie. Chrapy są rozdęte. Niestety zostały dość "płytko" wyrzeźbione i pozbawione błyszczącego werniksu. Oczy są jednolicie czarne, ale ich błysk sprawia, że koń zyskuje całkiem "żywe" spojrzenie. Model ma również delikatnie wyrzeźbione żyłki na pysku.

Breyer Argentine Criollo

Jednak to co najbardziej wyróżnia tego konia, to jego maść, choć może nie jest zbyt realistycznie odwzorowana.
Nieregularne i postrzępione plamy białej sierści pokrywają większą część modelu i niemal stykają się z górną linią grzbietu, tworząc bardzo ciekawy wzór. Uroku dodaje też rozległa latarnia.
Co ciekawe nazwa Salpicado oznacza m.in rozbryzgany i myślę, że idealnie pasuje do tego umaszczenia. Co więcej konie bułane wśród hodowców Criollo uważane są za najtwardsze i najwytrzymalsze, dlatego też są najczęściej spotykane. Mimo to wzorzec rasy uwzględnia ponad 100 różnych rodzajów umaszczeń i wzorów sierści, także jest w czym wybierać ;)


Oczywiście jak na bułanego konia przystało, model ma też zaznaczoną pręgę grzbietową, ale nie jest zbyt intensywna. Jako ciekawostkę dodam, że pręga jest jedną z charakterystycznych cech koni kreolskich i występuje (choć nie musi) także w przypadku innych umaszczeń, np. u kasztanów.


Grzywa lekko faluje nad górną partią szyi i jest dość starannie wyrzeźbiona, podobnie zresztą jak charakterystyczny dla tej rasy, nisko osadzony ogon.


Koń ma wyrzeźbione, ale niepomalowane podkowy (kto wie... może przemaluję je w przyszłości). Niestety nie ma strzałek ani kasztanów - choć mi to akurat nie przeszkadza.


Nie jest zbyt dużym modelem (podobnie jak żywy Criollo), ale jestem pewna, że ze względu na swoją oryginalną maść, będzie się wyróżniał wśród innych modeli na półce ;)

Tu dla porównania z lalką w skali Traditional i... z Winter Wonderlandem (tak wiem, że to najczęściej z nim robię zdjęcia... ale nie pytajcie dlaczego ;p)


I jeszcze w wersji z lalką na oklep... w stylu "Free riding" ;p


Bardzo chciałabym kiedyś zrobić tej parze sesję w plenerze... no ale niestety, na razie jest to niemożliwe :/
Póki co udało mi się zrobić 2 ciekawe fotki na makiecie:
Pierwsza przedstawia Salpicado na "pastwisku":

breyer salpicado

Druga - scenkę pod jeźdźcem, w stylu westernowym:


Lalka i rząd pochodzą z zestawu
z serii: Let's Go Riding Western Set (o numerze katalogowym: 1410),
produkowanego w latach 2011 - 2013

A jak Wam się podoba Salpicado w takim wydaniu? ;)
Ja uważam, że zarówno amazonka jak i jej wierzchowiec całkiem nieźle prezentują się w takich błękitno-różowych barwach :) 

Na koniec wrzucam jeszcze zdjęcie porównawcze z modelami w skali LB:


Po lewej stronie wałach Lusitano firmy Schleich, a po prawej dobrze wszystkim znany gniady Hanower Collecty:

A zamiast tradycyjnego zakończenia - kilka ciekawostek oraz "krótka" historia o tym, dlaczego zainteresował mnie właśnie ten model (kto nie jest zainteresowany, może pominąć).

Odkąd pamiętam zawsze lubiłam oglądać filmy z gatunku western. Fascynowało mnie życie na Dzikim Zachodzie. Kojarzyło mi się z wolnością, przygodą, ale i nieustającą walką o przetrwanie. Podziwiałam zarówno kowbojów jak i Indian - szczególnie ci drudzy imponowali mi swoją niebywałą odwagą oraz zręcznością. Cieszyły oczy specyficzne, często bogato zdobione stroje i rzędy. Jednak jeszcze większy podziw wzbudzały we mnie same konie, które wyróżniały się nietypową budową i umaszczeniem, a także odznaczały niesamowitą wytrzymałością i bezwarunkowym posłuszeństwem, od którego nierzadko zależało zdrowie, a nawet życie jeźdźca.
W tamtych czasach konie zajeżdżano głównie siłą. Niestety patrząc na stare westerny, nie zdawałam sobie z tego sprawy... jak i z tego, że kowboje to nie jakiś tam relikt przeszłości i nie żyją tylko i wyłącznie na "Dzikim Zachodzie".
Z biegiem lat, gdy coraz więcej dowiadywałam się na temat koni i wszystkiego co z nimi związane, zmieniało się moje podejście do jeździectwa... choć fascynacja westernem pozostała bez zmian.
W którymś momencie, gdy przypadkiem trafiłam na takie terminy jak "zaklinacze" czy "jeździectwo naturalne", moja dotychczasowa wiedza całkowicie straciła rację bytu.
Ogromnie mnie to wtedy zaciekawiło. 
Zwłaszcza, gdy usłyszałam o Monty'm Roberts'ie, który dzięki obserwacji zachowań dzikich mustangów, jako pierwszy trener na świecie opracował i rozpowszechnił na szeroką skalę metodę szkoleniową zrozumiałą przede wszystkim dla koni, a nie ludzi. Za jego przykładem poszli inni trenerzy i z biegiem lat podejście do koni (jak i wielu innych gatunków zwierząt towarzyszących) zaczęło ewoluować.
Tak zaczęła się moja fascynacja różnymi metodami szkolenia, których stosowanie w praktyce prowadzi do niemal mistycznej więzi pomiędzy człowiekiem, a koniem... a której niestety nie wszyscy mogą doświadczyć.
Dzięki temu zrozumiałam dlaczego przeciętny jeździec czy właściciel konia pensjonatowego, bazujący na klasycznym treningu, rzadko kiedy osiąga taki poziom porozumienia ze swoim wierzchowcem.
Dziś wiem, że tylko podczas codziennej pracy - szczególnie w niezbyt sprzyjających czy niebezpiecznych warunkach, gdzie istotną rolę pełni wzajemne zaufanie i szacunek, mamy szansę na zbudowanie prawdziwego partnerstwa z koniem.
Zatem taką najbardziej niezwykłą więzią mogą poszczycić się jedynie nieliczni. Często są to osoby zawodowo związane z końmi... jak np. funkcjonariusze policji konnej, kawalerzyści czy współcześni kowboje.
Tych ostatnich jest już niestety coraz mniej, choć wciąż jeszcze można trafić na ich ślad... zwłaszcza wszędzie tam, gdzie w dalszym ciągu prowadzi się tradycyjną hodowlę bydła - jak choćby na rozległych ranczach obu Ameryk ;) Do dziś zresztą wiodą oni prym jeśli chodzi o komunikację z końmi. Tymczasem podobnych kowbojów możemy spotkać także na innych kontynentach, m.in. w Australii, a nawet w Europie...
Jakkolwiek wszyscy oni zasługują na uwagę, to skupię się głównie na Ameryce Południowej, skąd wywodzi się bohater tego wpisu :) 
Otóż w którymś momencie swojej fascynacji westernem i "naturalem", natrafiłam na artykuł o południowoamerykańskich "zaklinaczach" i ich niezwykłym podejściu do koni. Tak poznałam argentyńskich Gauchos i ich przepiękne Criollo.
 Ci kowboje słyną nie tylko ze swoich unikalnych rzędów i strojów, bogatej kultury czy tradycji hodowlanych, ale przede wszystkim ze swojej niezwykłej więzi z koniem.
To im Criollo zawdzięczają swój dzisiejszy wygląd, a także charakter.
A co czyni ich więź z koniem tak wyjątkową?
Otóż w ich rękach zwierzęta zachowują się dosłownie jak zaklęte - potrafią np. bardzo spokojnie przewrócić konia na grzbiet, po czym siadają mu na brzuchu i przytrzymując za przednie kończyny wprawiają go w swego rodzaju "trans"...

Możecie to zobaczyć na tym filmie: [ klik ] 

 Ogólnie mówi się, że Criollo to konie jednego pana i bardzo trudno nakłonić je do współpracy z obcą osobą. Jednocześnie słyną z ogromnej inteligencji, niezależności i odwagi, co sprawia, że nie tak łatwo pozyskać ich lojalność - ale gdy już komuś zaufają, to na zawsze.
Niestety nie wszyscy Argentyńczycy potrafią dobrze obchodzić się z końmi. W wielu miejscach wciąż jeszcze obowiązują tradycyjne techniki siłowe, z brutalnym łamaniem włącznie. Jednocześnie mam świadomość, że mimo dostępnej wiedzy i postępów cywilizacji, to również w innych miejscach na świecie, a także na naszym rodzimym podwórku, spotkamy takich "trenerów"...
Pozostaje mieć nadzieję, że kiedyś to się zmieni.

Kontynuując, Criollo to jedna z najbardziej wytrzymałych ras na świecie. Skrajne warunki środowiskowe i ostra selekcja uczyniły z nich bardzo silne i odporne zwierzęta. Bez problemu znoszą ekstremalne temperatury czy brak wody, potrafią też wyżyć na mało urozmaiconych i ubogich w minerały i substancje odżywcze pastwiskach.

Entrerriano Torito - jeden z bardziej zasłużonych ogierów CCA
Źródło zdjęcia: [ klik ]
Dla Argentyńczyków, to twardzi i nieustraszeni towarzysze dalekich wędrówek, a także lojalni i oddani przyjaciele. Niestety nie nadają się dla każdego jeźdźca...
Podobno niezbyt dobrze reagują na klasyczne szkolenie - swój prawdziwy charakter ujawniają dopiero przy użyciu metod naturalnych.
Mnie osobiście criollo zachwyciły tym, że łączą w sobie cechy najlepszych ras westernowych, ale przewyższają je zarówno inteligencją jak i urodą, odziedziczoną po hiszpańskich przodkach.
To takie super konie.
Nic dziwnego zatem, że bardzo chciałam mieć chociaż model tej rasy w swojej kolekcji.
I gdy tylko natknęłam się na zdjęcia Salpicado w sieci, wiedziałam, że prędzej czy później do mnie trafi... no i w końcu tak się stało ;)
I każdemu miłośnikowi koni westernowych polecam go z całego serca :)

To właściwie wszystko w tym temacie.
Mam nadzieję, że opis się spodobał ;)  

Tymczasem żegnam się z Wami... do następnego posta... oby jak najszybciej ;) PA!! 



4 komentarze:

  1. Mold nieszczególnie mi się podoba, ale to malowanie i jego wykonanie jest naprawdę super! Sama rasa Criollo jest bardzo ciekawa i interesująca, ale nigdy nie zagłębiałam się w jej historię, cechy, pochodzenie i wszystko inne, co zapewne chciałoby się wiedzieć.
    Gratuluję unikalnego modelu i pozdrawiam!

    PS Dobrze Cię tutaj znów zobaczyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo mi miło :) A co do Criollo, to cieszę się, że mimo mojego dość chaotycznego stylu pisania, udało mi się kogoś zainteresować tą rasą ;) Na pewno w przyszłości postaram się jeszcze bardziej wyczerpać temat :) Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
  2. Temat rasy jest bardzo interesujący. Wydaje mi się, że figurki ją przedstawiające są dosyć rzadkie, i to w większości są żywice. A sam opisywany model pewnie nie byłby tak popularny w Polsce, wydaje mi się, że tutaj konie w takim typie nie znajdują tak wielu miłośników (chociaż może się mylę?). Malowanie jest bardzo ładne i sam model chętnie postawiłabym na swojej półce. Jest taki neutralny i na pewno byłby świetny do prezentacji sprzętu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) Jeśli chodzi o popularność podobnych modeli jak Criollo w Polsce, to się z tym jak najbardziej zgodzę. Choć trochę to smutne... Może zmieniłoby się to podejście, gdyby w przyszłości oprócz popularnych dyscyplin jeździeckich więcej osób zaczęło uprawiać np. rajdy długodystansowe czy choćby western. Niestety póki co u nas nadal królują skoki i WKKW, stąd i w modelarstwie przeważają głównie takie, a nie inne rasy. No cóż... może jeszcze doczekamy się większej różnorodności w tym względzie ;) Pozdrawiam :)

      Usuń

Dziękuję, jeśli udało Ci się przebrnąć post do tego miejsca ;) Każdy konstruktywny komentarz jest mile widziany :)